ROKSAN RADIUS 5 MKII

KWINTESENCJA ANALOGU

Mobirise
Nie ukrywamy, że Roksan Kandy KA-1 mkIII zrobił na nas bardzo dobre wrażenie. Zwłaszcza w kontekście ceny.

To było obcowanie ze świetnie grającym wzmacniaczem zintegrowanym. Firma Roksan specjalizuje się w gramofonach dlatego wiele spodziewaliśmy po teście modelu Radius 5 mkII

Sprzęt odebraliśmy w pełnym opakowaniu fabrycznym. Duże pudło zabezpieczone było dodatkowymi gąbkami, które skutecznie unieruchamiają całą konstrukcję. W pudle znajdowała się plinta z ramieniem, talerz, przeciwwaga, nóżki, pasek napędowy i instrukcja obsługi. Montaż nie zajął nam wiele czasu. Wszystkie zostało dokładnie przemyślane przez producenta.

Do ramienia Nima zamontowaliśmy doskonale nam znaną wkładkę Ortofon VMS20mkII z oznaczeniem EO (igła o specjalnym szlifie) i ustawiliśmy nacisk na 1g. Resztę ustawień bardzo ułatwiły nam szablony, które producent dostarczył w komplecie. Antyskating ustawiliśmy przy pomocy specjalnej płyty testowej, którą mamy na wyposażeniu Oazy Dźwięku.

Gramofon prezentuje się bardzo dostojnie, widać, że to rasowa audiofilska konstrukcja. Wersja mkII miała swoją premierę w 2010 roku.

Po chwili położyliśmy pierwszą płytę. Specjalny, odizolowany od obudowy silnik ruszył, a igła delikatnie opadła na jej powierzchnię…

Do testów użyliśmy dwóch przedwzmacniaczy. Pierwszy z nich to Graham Slee Gram Amp 2 SE, a drugi to Resonus Phono.

Płyta Dire Straits Brothers in Arms zabrzmiała zaskakująco dobrze. Miękko i ciepło. Bardzo ładna rozdzielczość. Scena nie rozciągała się specjalnie szeroko, ale mieliśmy wrażenie dużej namacalności. Instrumenty miały barwę, a głos wokalisty odpowiednią fakturę. Było co najmniej bardzo dobrze.

Scena pojawiła się za to na albumie Yello – One Second z 1987 roku (Mercury). Poza linią głośników wszerz, za głośnikami, a część dźwięków znalazła się nawet za naszymi głowami. Dieter Meyer urzekł nas barwą swojego głosu a Boris Blank dbałością o każdy szczegół realizacji.

Zanim przejdziemy do opisu brzmienia kolejnego winylowego krążka należy się Wam kilka uwag dotyczących konfiguracji. Do naszego oazowego Krella wyjątkowo podłączyliśmy kolumny Revox BR-430 a Roksan Radius 5 mkII został wpięty w nasz system przy użyciu okablowania Cardasa.

Trąbka Chucka Mangione (Children of Sanchez - A&M Records) nie była może tak namacalna, ale dźwięk miał piękną barwę (ta cecha powtarza się po raz kolejny). Bębny brzmiały bardzo naturalnie. Absolutnie nic nie raziło naszych uszu. Było przyjemnie, naturalnie i analogowo.

Bardzo podobała nam się prezentacja Vangelisa z płyty Opera Sauvage. Szczerze mówiąc byliśmy sceptykami ze względu na wydanie (RTB). Hymn zagrał bardzo gładko. Pięknie został oddany timbre brzmienia syntezatora. A kolejne nagranie Reve zabrzmiało jak przyjemny relaks po ciężkim dniu.

Nieco więcej czasu poświęciliśmy muzyce Jean’a Michela Jarre’a. Z różnych względów. Po pierwsze dlatego, że większość z Was świetnie ją zna. Po drugie, ze względu na znakomite tłoczenia Dreyfussa. Oxygene to było mistrzostwo świata ! Snujące się po pokoju syntezatory o iście kosmicznym brzmieniu. Kapitalna rozdzielczość i namacalność. Equinoxe nie było gorsze. Ale kwintesencją całości było nagranie otwierające album Magnetic Fields. Takiej eksplozji dźwięków się nie spodziewaliśmy. Wszystko było na swoim miejscu. Przepiękna, bardzo bogata, szczegółowa średnica z mnóstwem wybrzmień i detali. Brawo, brawo i jeszcze raz brawo !

Na koniec zostawiliśmy sobie analogową wersję Darkside of the moon (EMI). Czyli zaczęliśmy od rocka i na rocku kończymy. Wirtuozeria zespołu Pink Floyd w całej okazałości. Miłe, przyjemne dla ucha zegary z mnóstwem wybrzmień tak dokładnych, że można było je policzyć. Kapitalnie rozłożone w przestrzeni bębny. Bardzo przyjemny głos wokalisty i gitara lekko wysunięta naprzód, ale bardzo sugestywna.

Teraz kilka słów odnośnie przedwzmacniaczy gramofonowych. Graham Slee wygląda jak pudełko zapałek. Bardzo oszczędnie wykonany. Z pewnością ma swoje brzmienie. Jest bardzo charakterystyczny. Nie będzie każdemu odpowiadał. Gra miodnie, z nieco wycofaną średnicą i nie grzeszy zbyt dużą ilością szczegółów. Choć w porównaniu np. do Luxmana LE-117 jest jednak bardziej otwarty.

Zdecydowanie najlepszy ze wszystkich wzmacniaczy okazał się Resonus Phono. Mimo, że użyliśmy jedynie dopracowanego prototypu (mój własny egzemplarz do testów). Przede wszystkim był najbardziej szczegółowy. Dźwięk odrywał się od kolumn bez większego problemu. Znakomita średnica i dużo detali. Świetnie zgrywał się z wkładką Ortofona. Był żywy, a jednocześnie niemęczący. Naprawdę warto go posłuchać. Stylistycznie dopasowany jest do zestawu Resonusa (fortepianowy lakier), a gabarytowo zajmuje tyle miejsca co cztery wmacniacze Graham Slee.

Gramofon Roksan Radius 5 mkII okazał się być bardzo ciekawą pozycją. Z wkładką Ortofona stworzył duet do odsłuchów na długie zimowe wieczory. Przede wszystkim ma fantastyczną barwę. Głosy wokalistów są jedwabiste i pełne. Instrumenty oddane bardzo dokładnie. Fantastyczna scena. Bardzo dobry jakościowo, choć dość oszczędny bas (to także cecha wkładki Ortofona). Jednak jego największą zaletą jest bardzo szczegółowa średnica i bogactwo detali na przełomie środka i góry oraz na samej górze pasma.

Gramofon Roksan Radius 5 mkII z wkładką Ortofon VMS 20 mkII EO oraz przedwzmacniaczem Resonus Phono możemy Wam polecić do odsłuchu. Naprawdę warto.

Na koniec drobna uwaga: to nasz pierwszy test gramofonu. Liczymy na Waszą wyrozumiałość, choć po cichu mamy nadzieję, że zdaliśmy ten egzamin ;-)

Oaza Dźwięku



PS. Bardzo dziękujemy Mariuszowi Blakowi z komisu Pumpurek w Myślenicach za udostępnienie sprzętu. 
COPYRIGHT BY OAZA DŹWIĘKU 2019

Made with ‌

Website Design Program