YAMAHA CD-S 2100

OGROMNA CZYSTOŚĆ BRZMIENIA I ZNAKOMITA MIKRO DYNAMIKA

Mobirise
WSTĘP

Yamaha jest jedną z najstarszych firm na rynku audio. W 1987 roku uroczyście obchodzono stulecie działalności i z tej okazji wyprodukowano urządzenia z nowej, limitowanej serii 10000. Do dziś trzeba za nie niemało zapłacić.

Przez lata Yamaha zdobyła sobie wielu zadowolonych klientów i uznanie wśród krytyków.

Pamiętam końcówki mocy: B-2 na V-fetach i M-85. Pierwsza grała pięknym zaokrąglonym, „magicznym” dźwiękiem, a druga miała niesamowity wykop.

Przez pierwsze kilka lat XXI wieku trzon oferty Yamahy stanowiły amplitunery, odtwarzacze DVD, a nawet subwoofery.

Pierwszy model audiofilskiego odtwarzacza CD-S2000 został zaprezentowany w 2007 roku.

Wyceniony na 1500 Euro cieszył się niemałym zainteresowaniem wśród miłośników dobrego dźwięku. Pamiętam, że słkuchając go wtedy miałem wrażenie, że Yamaha nawiązuje do najlepszych czasów.

Tym razem w naszej oazowej sali odsłuchowej zagościł model nowszy. Następczyni CD-S2000 – Yamaha CD-S 2100.

Już od samego początku dał nam się we znaki jej ciężar. Prawie 16kg, to całkiem sporo jak na współczesny odtwarzacz.

Zbudowana jak czołg.

Panel przedni ze szczotkowanego aluminium. Fajny, czytelny wyświetlacz i mnogość przycisków sterujących. Zaczynając od lewej: włącznik w formie„staroświeckiego” hebla, przycisk uruchamający „audiofilski” tryb pracy PURE DIRECT, możliwość wyboru źródła: CD/SACD/USB, cyfrowe wejście optyczne i koaksjalne, oraz tryb wyboru warstwy CD/SACD. Wszystko sygnalizowane kontrolkami pod napędem płyty, umieszczonym symetrycznie na samym środku. Po prawej stronie przyciski sterujące. Brakło tylko klawiatury numerycznej, ale w tej klasie sprzętu to rzadkość.

Na panelu tylnym mamy wyjścia analogowe (RCA i XLR), komplet wyjść i wejść cyfrowych (optyczne i koaksjalne), gniazdo synchronizujące ze sobą urządzenia Yamahy, oraz wewnętrzny system zdalnego sterowania (REMOTE IN i OUT).

Całość wykonana bardzo elegancko. Z nawiązaniem do klasycznych urządzeń Yamahy z lat 70/80. Efekt dopełniały politurowane drewniane boczki.

Czy ten nowy odtwarzacz Yamahy zadowoli nasze uszy? Byliśmy bardzo ciekawi.


BRZMIENIE

Od samego początku odsłuchu zwróciliśmy uwagę na bardzo dużą czystość i spójność przekazu. Dźwięk był poukładany. Każdy instrument na swoim miejscu, a do tego doskonale słyszeliśmy drugi i trzeci plan.

Yamaha CD-S 2100 brzmiała z klasą. Słychać było, że to urządzenie zdecydowanie z wysokiej półki, umieszczone przez producenta tuż za flagowym CD-S 3000.

Między innymi na nagraniu tytułowym z albumu Lizard zespołu King Crimson operujący na zbliżonych poziomach głośności wokalista, chór i fortepian były bardzo dobrze słyszalne. W zakresie mikro dynamiki  prawie nasza referencja. Podobnie było na innych płytach. 

Góra pasma spokojna i dość szczegółowa. Delikatna, ale jednak z pewnymi tendencjami do niewielkich wyostrzeń. Niestety zegary na nagraniu Pink Floyd z albumu Dark Side of The Moon drażniły uszy. Nijak nie mogliśmy ich policzyć.

Za to głos Jeffa Lynne'a na płycie ELO Out of The Blue nie zlewał się z muzyką. Można było dokładnie usłyszeć każde słowo. Góra pasma była też bardzo dobrze słyszalna w nagraniach muzyki elektronicznej, ale w żadnym razie nie zdominowała przekazu.

Średnica dość neutralna. Nie była zbyt ciepła, zaokrąglona i mało szczegółowa. Nie była też chłodna i wyostrzona. Jak już wyżej napisałem: pozwalała rozwinąć odtwarzaczowi skrzydła w zakresie mikro dynamiki.

Jednak ze sceną nie było już tak dobrze. Odtwarzacz nie wypełniał tak pięknie pomieszczenia jak Krell. Nie było takiego rozmachu i dźwięk nie uciekał na boki. O pozornych źródłach dźwięku umieszczonych za głową można było raczej zapomnieć. Dlatego ani Schiller, ani Yello nie zagrały na zadowalającym poziomie w tym aspekcie.

Bas był trochę ospały. Uderzenie nie miało odpowiedniej siły, ani rytmu. Niedostatki basu były dla nas najbardziej denerwujące. Być może w innej konfiguracji Yamaha zachowałaby się lepiej. U nas grała ze wzmacniaczem zintegrowanym Krella KAV-300i, spięta za pomocą kabla XLR van den Hull i z kolumnami Minas Anor IV.

Używaliśmy zarówno płyt CD, jak i SACD. Nie stwierdziliśmy przewagi gęstego formatu w żadnym aspekcie. Nie grał zauważalnie lepiej. Nie testowaliśmy wejścia USB, ani pracy jako zewnętrzny przetwornik. Z prostego powodu. Nie dysponowaliśmy w chwili pisania recenzji dedykowanym napędem.


PODSUMOWANIE

Naszym zdaniem Yamaha CD-S 2100, to mimo wszystko udane urządzenie. Bardzo solidnie wykonane. Dające ogromny komfort obsługi i robiące wrażenie audiofilskiego centrum rozrywki z aspiracjami.

Dźwiękowo może się podobać. Brzmi niesamowicie czysto i szczegółowo. Z fantastyczną mikro dynamiką. Jak każde urządzenie wyższej klasy wymaga specjalnie stworzonej konfiguracji.

Wzmacniacz i kolumny muszą grać delikatną górą i mocnym basem. Scenę można zapewnie poprawić innym ustawieniem kolumn. Nie mieliśmy czasu na eksperymenty.

Mimo niedoskonałości Yamaha i tak podobała nam się bardziej od wielu urządzeń dostępnych w podobnej cenie. Na pewno możemy rekomendować jej odsłuch.

Testowany egzemplarz gra w zestawie z dedykowanym wzmacniaczem A-S 2100 i kolumnami Vienna Acoustics Beethoven Baby Grand.


Dane techniczne: 

   Yamaha CD-S2100
Odtwarzane formaty:  SA-CD, CD, CD-R/RW (MP3, WMA) and USB (Type B)
Poziom sygnału na wyjściu:  2 +/- 0.3 V (1 kHz, 0 dB)
Stosunek sygnał/szum:  116 dB
Zakres dynamiki:  [CD] 100 dB, [Super Audio CD] 110 dB
Zniekształcenia harmoniczne:  [CD] 0.002% (1 kHz), [Super Audio CD] 0.002% (1 kHz)
Pasmo przenoszenia:  [CD] 2 Hz-20 kHz, [Super Audio CD] 2 Hz-50 kHz (-3 dB)
Waga:  15.6 kg



TEKST, ZDJĘCIA I PRAWA AUTORSKIE - OAZA DŹWIĘKU 2022 

Built with ‌

Mobirise